Po wyprawie na wulkan nastepnego dnia ledwo co wstajemy. Przynajmniej ja... Miesnie bola piekielnie, stopy wygladaja jak tarka, skora pozdzierana, chociaz szrzerze mowiac myslalam ze bedzie gorzej. Ruszamy szybko z wyspy na lad i dalej do granicy. Opuszczamy Nikarague, ktora jest naprawde przepieknym krajem, ludzie sa bardzo mili. Jest to jedyny kraj Ameryki Centralnej w ktorym lewicowa rewolucja zwyciezyla. I coz... jest to tez kraj najbiedniejszy. Nikaragua niestety nie miala nigdy szczescia do rzadzacych, po wyniszczajacej kraj dynastii Somozow przyszli Sandinisci, pograzajacy kraj w dalszej ruinie. Co dziwne w tym biednym kraju stop szedl wrecz rewelacyjnie. Przypomnialy nam sie cudowne czasy podrozowania po Meksyku. Cala prawie Nikarague pokonalismy stopujac, sa tu piekne duze stacje i nienajgorsze drogi.
Na granicy wielka fiesta. Dziennikarze, kamery, przyjechal sam prezydent Nikaragui. Czyzby to wszystko dla nas??? Co za mile pozegnanie :). Lapiemy ciezarowke prosto do stolicy Kostaryki. Przed nami 6 godzin drogi w towarzystwie milego kierowcy.
Nasze dalsze przygody w Dzienniku Podrozy Kostaryka, Panama:
No comments:
Post a Comment