Friday, December 16, 2005

Dzien w stolicy i hondurascy policjanci


Rano nasz kochany Gustawo podwozi nas pod samo centrum. Zmienia sie od razu krajobraz. Miasto ma bardzo ladny plac centralny i piekna katedre. Jest tu o wiele czysciej niz w San Salvador. Chociaz nie brakuje chaosu z pozostalych czesci miasta. Szokuje obecnosc tak zwanej Military Police. Stoja na prawie kazdym rogu na placu uzbrojenie w wielkie karabiny gotowe do strzalu. Wyglada to tak jakby wczoraj wprowadzili tu stan wojenny. Za katedra docieramy do dosc ciekawego placu, gdzie spotyka sie mlodziez z pobliskich szkol. Kazda szkola w ameryce lacinskiej ma wlasne mundurki. Dziewczyny nosza najczesciej ladne spodnice w kratke.

po paru godzinach zwiedzania trafiamy do naprawde pieknego parku, ozdobionego kopiami piramid Majow z Copanu oraz innych elementow z tej najwiekszej atrakcji turystycznej Hondurasu. Po zwiedzeniu parku leniwie odpoczywamy w cieniu jednego z drzew. Nagle jak z pod ziemi wyrasta przed nami patrol policji. Na poczatku mysle ze to nas zupelnei nei dotyczy bo kontroluja obok jakiego faceta, ale niestety ci goscie w mundurach zmierzaja nagle w naszym kierunku. Jest ich dwoch. Kontrole rozpoczyna starszy. Wstancie mowi. Musze sie odwrocic. Szuka broni czy Bog wie czego. Ola zostawia w spokoju. Prosi o dokumenty. Nie mamy paszportow ale ja daje mu moje niemieckie pozwolenie na pobyt. Nic z niego nei rozumie ale jest ok. Niestety Ola nie ma przy sobie zadnego papieru i do tego sie przyczepia. Mowi ze to niedobrze i ze ma teraz prawo zatrzymac nas na 24 godziny i takie tam bzdury. Typowaa gadka policjanta ktory chce wyludzic jakas lapowke. Jego geba przypomina mi dokladnie wrednego ukrainskiego policjanta z Lwowa ktory tez mnie meczyl zatrzymujac mnie tuz przed odjazdem autobusu. Jestesmy troche tym zdziwieni. Bo naprawde jak dotad we wszystkich krajach od Kuby po Salwador widac bylo ze rzady tych krajow staraja sie zrobic wsyzstko by przyciagnac turystow a policjanci byli w kzdym z tych krajow po prostu przemili i bardzo pomocni. Wiedzac jaka jest polityka rzadu w Hondurasie nei dajemy sie nabrac na durne gatki naszego policjanta o nazwisku Sanchez. Mowie mu zeby lepiej zajeli sie lapaniem przestepcow. Nie mamy paszportow bo sie boimy ze je nam okradna. Tlumacze ze przyjezdzamy tu kupujemy produkty hondruraskie, wszyscy sa dla nas mili, rzad i prezydent staja na glowie zeby sciagnac turystow a on robi problemy. Stwierdzam ze mamy tu przyjaciol, ktorzy maja nasze paszporty i mozemy isc do nich bo nas odbieraja z centrum. Mowie mu ze przyjaciele nasi znaja tez tu i politykow i policje. Cala historia trwa 20 minut i sie przekomazamy, ale widac ze policjant w koncu sam sie boi ze bedzie mial problemy bo chetnei che isc z nim na komisariat. Wiec daja za wyglana i podaje mi reke i puszcza wolno.

Wieczor spedzamy w dosc mily i zabawny sposob pijac duzo rumu i mijescowej wodki. Gustawo zaprasza swoich przyjaciol. Spiewaja rozne piosenki a nasz host gra nia gitarze. Jak fajnie miec takiego hosta. Idziemy spac o 2 w nocy swiadomi ze jutro pobudka o 7 rano.

No comments: